Wojna handlowa trwa. Coraz więcej przedsiębiorców otwiera fikcyjne placówki pocztowe, by otwierać swoje sklepy także w niedziele niehandlowe. Do grona spryciarzy dołączyła już nie tylko Biedronka i Kaufland, ale również Lidl, czy popularne w Zachodniopomorskiem Netto. Wszyscy zgodnie tłumaczą te zmiany dobrem klienta i jednocześnie ignorują dobro pracowników, którym nie podobają się dodatkowe dni pracy.
Niższe pensje i dodatkowe godziny pracy — realia pracowników handlu
Kiedy wybuchła pandemia koronawirusa, ucierpiały wszystkie sektory gospodarki. Supermarkety były jednak tym działem, który ucierpiał najmniej. Ludzie muszą przecież jeść. Mimo tego utargi nieco spadły, co odbiło się po kieszeniach pracowników najniższego szczebla.
Pracownicy piekarni Asprod i innych popularnych sieci blisko rok temu pożegnali się z premiami, zarabiając kilkaset złotych miesięcznie mniej. Obecnie, kiedy rzeczywistość powoli wraca do normy, pracownicy wciąż są zbywani informacją o niższych przychodach firm. A pracy jest tak samo dużo, jak zawsze. I wisienką na torcie stały się niedziele niehandlowe.
W momencie, gdy supermarkety, a wraz z nimi znajdujące się wewnątrz stoiska mięsne i piekarnie, będą otwarte w niedziele, pracownicy będą pracować więcej. Co ciekawe, nie wiąże się to z żadną podwyżką pensji, które i tak zostały obniżone w związku z pandemią koronawirusa. Wobec tego trudno się dziwić pracownikom, którzy nie chcą się zgodzić na obchodzenie prawa ich kosztem.
Politycy chcą powstrzymać handlową samowolę
Kiedy Biedronka postanowiła zamienić wybrane punkty na placówki pocztowe, testy szybko zamieniły się w ogólnopolski trend. Popularna sieć planuje otworzyć w niedziele około 1000 placówek, a za jej przykładem idą konkurencyjne sieci handlowe. Nie mogą przecież pozostać w tyle. Dzięki fikcyjnym placówkom pocztowym, mimo oficjalnego zakazu handlu w niedzielę, niedługo wszystkie sklepy będą normalnie czynne.
O chęci ukrócenia tej handlowej samowoli politycy mówili już kilka miesięcy temu. Nowelizacja ustawy ma zostać odczytana na dzisiejszym posiedzeniu Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Ustawa musi być jednak uchwalona przez Sejm, a następnie przez Senat. W związku z tym procedury, nawet jeśli ustawa uzyska poparcie, przedłużą się co najmniej do listopada. W tym czasie właściciele sklepów zdążą sobie dorobić kosztem pracowników.