Katastrofa ekologiczna na Odrze wstrząsnęła całą Polską. Setki ton martwych ryb jest obecnie w trakcie utylizacji. Widok tej tragedii załamuje wszystkich, a zwłaszcza tych, którzy widzieli skutki zatrucia rzeki na własne oczy. W ludziach coś pękło, co skłoniło wędkarzy i wolontariuszy do ratowania ryb z Odry bez czekania na fachowe ekspertyzy. W akcji pomagają jak zawsze niezawodni strażacy.
Wędkarze wzięli sprawę w swoje ręce
Podczas gdy eksperci wykłócali się o to, co zatruło Odrę (a przecież nie potrzeba wykształcenia, by wiedzieć, że winny jest człowiek), wędkarze i mieszkańcy województwa zachodniopomorskiego wzięli sprawę ryb z Odry w swoje ręce. Z zapałem zorganizowano akcję ratunkową, by ocalić przynajmniej namiastkę bogactwa naturalnego Odry. Tak powstały specjalne transporty żywych ryb z zanieczyszczonej rzeki, które przewieziono do specjalnych basenów z natlenioną wodą. Tymczasem strażacy rozstawili pompy do natleniania wody. Budowane są również zapory, które mają za zadanie zapobiec mieszaniu się skażonej wody z tą odpowiednią do życia.
Eksperci sceptyczni
Podczas gdy ludzie robią, co mogą, by uratować to, czego nie zdążyły zniszczyć przedsiębiorstwa, eksperci znów dzielą się swoimi mądrościami. Według wypowiadających się w kwestii Odry biologów, przenoszenie ryb do zbiorników wodnych nie jest dobrym pomysłem, gdyż razem z tymi rybami przenosi się także inny materiał biologiczny, który może okazać się szkodliwy dla środowiska tychże zbiorników. Trzeba jednak przyznać, że przy tak gigantycznej katastrofie warto podjąć to ryzyko, by całkowicie nie stracić cennych gatunków ryb, a wraz z nimi zwierząt, które się nimi żywią. To samo dotyczy pomp natleniających, które według ekspertów działają jedynie punktowo i nie dają spektakularnych efektów. Cóż, spektakularny efekt już mieliśmy i była to katastrofa ekologiczna na Odrze. Zdecydowanie jesteśmy za tym, by w nawet najmniejszy sposób zapobiegać stratom, niż bezczynnie patrzeć jak wszystko ginie bezpowrotnie.